wtorek, 2 czerwca 2015

Wycieczki na południe Polski ciąg dalszy - Kraków

Wracamy do zdjęć z październikowej wyprawy na południe Polski. Oczywiście będąc tak blisko Krakowa nie można było go nie odwiedzić. Spędziliśmy w tym mieście niemal cały dzień i powiem Wam szczerze - niewielką mam ochotę tam wracać...
Zazwyczaj pokazuję Wam zdjęcia tego co mi się podobało, tym razem zacznę od tego, co mi się w tym mieście nie podoba.
Na pierwszy ogień SMOG! To niesamowite jak to miasto jest zadymione i zakurzone. Te zdjęcia wykonałem rano z Kopca Kościuszki - to nie były godziny szczytu, to był sobotni poranek. I jak tu podziwiać panoramę miasta?






Po drugie - TŁUMY. W Gdańsku też jest tłoczno, ale w Krakowie jest po prostu szał. I nie mam na myśli tłumu turystów, atmosferę zagęszczają sami Krakowianie niestety. Na ulicy trzeba omijać kelnerów zaczepiających ludzi i oferujących posiłki. Ta praktyka jest zwyczajnie niesmaczna, a czasem straszna, bo nagle staje na drodze koleś i po angielsku namawia Cię na skosztowanie specjałów i nie rezygnuje po pierwszej odmowie. Poza tym samochody na starówce, rowery, riksze i powozy - ale o tym zaraz.
Do tego ścisk i kolejki w każdym miejscu, nie ma możliwości spokojnie zwiedzić niczego. Wiadomo, że każdy sprzedany bilet np. do katedry na Wawelu to czysty zysk, ale zarządca powinien przeliczać ile jest osób w środku (zwłaszcza w podziemiach) i nie wpuszczać ponad określoną miarę. Nie ma opcji spokojnie obejrzenia dzieł sztuki, tłuszcza pędzi i tratuje wszystko na swej drodze.


Po trzecie POWOZY. Wiadomo, że już nawet dla ludzi ze wsi koń to atrakcja, ale w Krakowie to już zwyczajna patologia. Pomijam smród i nie mam na myśli końskich odchodów. Konie są brudne i przepocone, zwyczajnie śmierdzą z zaniedbania. Do tego powozy poruszają się po tłocznych uliczkach pełnych pieszych z przekonaniem o swoim pierwszeństwie - dzwonią, krzyczą, gwiżdżą żeby ludzie schodzili im z drogi. Nie dość, że ciężko gdziekolwiek przejść, to jeszcze co chwilę powstaje swoista fala ścisku - ludzie muszą uciekać z drogi. Być może, gdyby było ich mniej nie stanowiłyby problemu, a tak trafiają na czarną listę.


Na koniec bez fotki ostatnia wada - ZAWŁASZCZANIE. Akurat kiedy byliśmy na rynku odbywała się jakaś demonstracja obrońców życia. Odbiegając od tego czy mają rację czy nie, to prezentowane przez nie materiały były po prostu niesmaczne i niestosowne, do tego powodowali taki hałas, że własnych myśli nie było słychać. Ja rozumiem demokracja i te sprawy, ale do licha, nawet gdyby tam akurat protestował ktoś kogo miałbym ochotę poprzeć, to zwyczajnie obecność takiego zbiegowiska z odrażającymi banerami spowodowałaby moją wrogość wobec protestujących.
Tyle jeśli chodzi o to, co mi się nie podobało w Krakowie, ale są też rzeczy, które wspominać będę miło, ale o tym w kolejnych postach.
PS. Wróciłem na szlak umocnień Włocławka, kolejne "bunkry" namierzone. Muszę przyspieszyć ze zbieraniem materiałów, bo w planach jest powstanie przewodnika w którym znajdą się umocnienia namierzone przeze mnie i Karola Bazelę. Gdyby ktoś miał informacje na temat tobruków w Potoku, Lubrańcu czy Izbicy Kujawskiej to proszę o info. Jakiś czas temu otrzymałem świetny materiał od osoby, która widząc zebrany przeze mnie materiał postanowiła mi pomóc odnaleźć ślady wojny w okolicy Wieńca. Właśnie tam zamierzam się wybrać niedługo, a mojemu informatorowi serdecznie dziękuję!