czwartek, 29 grudnia 2016

Podsumowanie 2016 roku

Sądząc po mojej aktywności na blogu można by przypuszczać, że był to dla mnie bardzo leniwy rok, a jest dokładnie odwrotnie. Właśnie brak czasu sprawił, że tak zaniedbałem bloga, ale nie zaniedbałem fotografii.
W 2016 roku wykonałem nie mniej niż 80 tysięcy zdjęć – tak wynika z moich obliczeń. Oczywiście w liczbie tej mieszczą się także tzw. „odrzuty”, co nie zmienia faktu, że moje aparaty nie próżnowały. Były wesela, komunie i inne imprezy, były reportaże z koncertów, festynów i innych imprez, była fotografia korporacyjna. Niestety, i to uważam za porażkę mijającego roku, zbyt mało było czasu na fotograficzną zabawę – zdjęcia z podróży, fotografii przyrodniczej czy portretowej. Ten rok stał pod znakiem komercyjnego fotografowania, na zdjęcia dla przyjemności brakło czasu. Szczególnie boli fakt, że nabyłem wymarzony przeze mnie sprzęt do makro i nie miałem szansy go jeszcze wypróbować.
Nie będę tutaj wyliczał wszystkiego, co się wydarzyło i zmieniło. Nowy sprzęt, nowe oprogramowanie graficzne czy straty w wyposażeniu nie mają większego znaczenia. O wiele ważniejsze było kilka chwil, które przypominały mi, że fotografia to przede wszystkim pasja a nie profesja. Właśnie w tym roku takich chwil było szczególnie dużo, chwil które dają satysfakcję większą niż jakiekolwiek pieniądze. Gdy widzisz błysk w oczach na widok twoich zdjęć, gdy te zdjęcia widzisz w pięknej oprawie lub gdy wiesz, że udało się na nich uchwycić coś więcej niż tylko obraz to wiesz, że warto być fotografem.
A co w przyszłym roku, co w 2017? Mam nadzieję, że nie mniej się wydarzy, że będzie jeszcze więcej okazji do satysfakcji. Przede wszystkim chciałbym wreszcie stworzyć studio z prawdziwego zdarzenia. Mobilne studio sprawdza się bardzo dobrze, szczególnie w fotografii korporacyjnej, ale marzy się miejsce, w którym będzie można swobodnie realizować fotograficzne pomysły.
Muszę także zakończyć poszukiwania tobruków „Twierdzy Włocławek”, zostało niewiele miejsc do sprawdzenia i czas najwyższy zakończyć ten projekt. Prawie 200 sfotografowanych schronów, kilometry wędrówek po lasach i polach to także powód do zadowolenia.
Trudno wybrać najlepsze zdjęcie 2016 roku, bo nie zawsze to najlepsze techniczne jest najlepszym zdjęciem. Fotografia to nie tylko kadr, światło, ostrość itp., to przede wszystkim emocje, jakie zostały utrwalone i jakie zdjęcie wywołuje. To kilka zdjęć szczególnie dla mnie ważnych, nie najważniejszych, bo te są w rodzinnym albumie, ale tych, które dały największą satysfakcję.

Oczywiście dominowała w tym roku fotografia ślubna.
 



Portretów w tym roku, nie licząc korporacyjnych, zbyt dużo nie wykonałem niestety... Mam nadzieję, że w 2017 będzie z tym zdecydowanie lepiej.

Koncerty to świetna okazja do ćwiczenia reportażu. Trochę takich okazji wykorzystałem.


A to już typowa komercja, fotografia produktowa i reklamowa. 



I jedna z niewielu tegorocznych wycieczek... Szkoda, że było ich tak mało.

poniedziałek, 23 maja 2016

Nie pozwólcie byle komu zniszczyć Waszych ważnych chwil


Wiem, że tekstów takich jak ten jest wiele, ale i ja dorzucę cegiełkę, która być może przyczyni się do zmiany mentalności w kwestii fotografii na Waszych rodzinnych uroczystościach. Nie piszę tego, by przekonywać Was do korzystania z moich usług, ale by przestrzec Was przed zatrudnianiem fotografów i kamerzystów za „czysta”.
Do tego wywodu skłoniły mnie zdjęcia, jakie otrzymał mój siostrzeniec z Pierwszej Komunii Świętej, a dokładniej z kościoła, bo przyjęcie i zdjęcia studyjne robiłem sam. Wiadomo, że na takich uroczystościach jest jeden fotograf i kamerzysta. Jestem jak najbardziej za, stado fotografów przy ołtarzu w czasie komunii uniemożliwiłaby nie tylko zrobienie dobrych zdjęć ale zniszczyłaby całą uroczystość. Czasem tak jest, że ksiądz kogoś narzuca, ale bardzo często rodzicie biorą ekipę fotograf + kamerzysta po kryterium ceny lub po prostu z przyzwyczajenia (bo od lat już robi w tej parafii). Gdy w ten sposób wybiera się ludzi do tak ważnego zadania to potem można się spodziewać efektów takich, jakie w opisywanym przypadku. Zdjęcia są zwyczajnie zmasakrowane, błyskane lampą w przód, nieostre, krzywe, kiepsko kadrowane a fotografowane osoby, nie dość, że w ogóle nie ustawione, to do tego zdarzają się czerwone oczy (!). I z pięknej uroczystości jest pamiątka, o której lepiej zapomnieć…
Czułem, że tak będzie, gdy dowiedziałem się za jaką stawkę zgodziła się pracować ekipa fotograf + kamerzysta. Gdy odliczy się to, co wydali na płyty, opakowania i wywołane zdjęcia zostało dla nich kilka złotych z jednego dziecka. Ktoś może pomyśleć, że 150-200 zł na osobę za dwie godziny pracy w kościele to dużo. To prawda, gdyby tylko do tego praca się ograniczała. Dobry fotograf oprócz samego wykonania zdjęć poddaje je obróbce, ten duet tego nie zrobił na pewno. Do tego pani „fotograf”, która robiła te zdjęcia nie ma zielonego pojęcia o robieniu dobrych zdjęć, takie zdjęcia robi przysłowiowy „wujek Stefan, co se luszczanke kupił w promocji w mediamarkecie”. Jej podstawową kwalifikacją było pokrewieństwo z panem kamerzystą…
Moi drodzy, nie ma, powtarzam NIE MA profesjonalnego duetu fotograf i kamerzysta, który powiedzmy wesele za 1800 zł. Dwóch profesjonalistów za te pieniądze nie będzie pracować. Jeśli zatrudniacie taki duet możecie spodziewać się przyzwoitego fotografa z przypadkowym kamerzystą lub na odwrót. Partnerem osoby z umiejętnościami będzie ktoś zupełnie przypadkowy, powiedzmy małżonek lub krewny. Są duże studia, które oferują usługi w pakiecie, są też i mniejsze, ale za taki reportaż filmowo-fotograficzny będziecie musieli zapłacić minimum 3-4 tysiące złotych. Nie ma innej opcji.
No ale wydawać by się mogło, że przy dzisiejszym poziomie technologicznym aparatów fotograficznych każdy zrobi zdjęcia i to prawda, zrobi, ale na pewno nie będą to dobre zdjęcia, które będziecie chcieli oprawić w ramkę i powiesić w domu. Pomyślcie sobie, robicie wesele, płacicie grube pieniądze za wystrój sali i kościoła, za sukienkę i garnitur, limuzynę, makijaż i fryzjera – wszystko po to, by ślub i wesele były piękne i niezapomniane. Ale, że pamięć ludzka jest ulotna zatrudniacie fotografa i kamerzystę za „czysta” lub „pińset”, „no bo po co przepłacać”. A potem dostajecie zdjęcia, na które nie chcecie patrzeć. Misternych zdobień sukni ślubnej próżno szukać na zdjęciach, bo „fotograf” błyskał lampą w przód i na każdym suknia zmieniła się w białą plamę… Nie macie żadnego zdjęcia, na którym fotograf nie obciął Wam głowy, nóg lub rąk, za to macie do wyboru do koloru zdjęcia, na których macie dziwny grymas, przymknięte oczy lub właśnie pożeracie kotleta…
Kilka moich rad, jeśli nie chcecie płakać z powodu kiepskich zdjęć lub filmu z Waszej uroczystości:
- nigdy nie sugerujcie się ceną przy wyborze usługodawcy, przede wszystkim patrzcie na jego portfolio, niech Wam pokaże przykładowy reportaż ze ślubu, nie pojedyncze ujęcia
- bądźcie bardzo ostrożni przy zatrudnianiu duetów fotograf – kamerzysta, jeśli wynagrodzenie, którego żądają jest znacząco niższe od tego, czego oczekują osobno fotografowie i kamerzyści dajcie sobie spokój, jedno z nich będzie kompletnym amatorem
- poznajcie osobę, którą chcecie zatrudnić, pogadajcie i sprawdźcie jaki ma kontakt z ludźmi, jeśli podczas spotkania będzie sympatycznie to potem jest duża szansa, że fotograf będzie sympatyczny dla gości, a to znaczy bardzo dużo
- jeśli fotograf lub kamerzysta nie ma porządnie zrobionej strony www (albo ma tylko na facebooku) to niewielka szansa na to, że porządnie przygotuje Wam album czy płyty ze zdjęciami lub filmem
- zawsze podpisujcie umowę i zastrzegajcie, że za usługę zapłacicie w momencie jej ukończenia, tj. kiedy dostaniecie zdjęcia lub film, a nie w dniu wesela. Nie dość, że płacicie wtedy za kota w worku (fotograf powinien Wam podesłać zdjęcia do oceny i ewentualnej selekcji –pewnie będą małej rozdzielczości i ze znakiem wodnym, ale przynajmniej zobaczycie jak wyszły), to może się okazać, że na swój album poczekacie kilka miesięcy…
- nigdy nie starajcie się za wszelką cenę targować, dobry fotograf w ogóle nie będzie chciał z Wami rozmawiać, średni pewnie zlecenie przyjmie, ale zrobi je na odwal się, kiepski weźmie wszystko jak leci. Targować się można, ale jeśli chcecie upustu zaproponujcie coś w zamian – zgódźcie się na wykorzystanie zdjęć na stronie fotografa, zaproponujcie zabranie fotografa na plener w ciekawe miejsce, zaproponujcie nocleg lub w trakcie wesela samochód z kierowcą (nie po to, by mógł wypić, ale po to, by nie musiał się martwić o transport i o to, że zgubi się między kościołem a salą weselną – z tym jest zawsze dużo stresu)
- dajcie fotografowi czy kamerzyście flaszkę „weselnej”, w Polsce za 20 zł niczego nie da się kupić ani załatwić, za „pół litra” wszystko ;)

Ot nieco przydługi tekst, ale mam nadzieję, że weźmiecie go sobie do serca. Gdy oglądam zdjęcia bliskich i znajomych z imprez, którzy dostali materiał na poziomie tego, co mój siostrzeniec z pierwszej komunii to targa mną na przemian wk….wienie ze smutkiem. A najgorsze, że takich chwil i zdjęć się nie da powtórzyć… Wybierajcie rozsądnie, żeby potem całe życie nie żałować.