Zamek Lipowiec odwiedziliśmy w sobotni poranek po drodze z Chrzanowa do Krakowa. Tym razem byliśmy już we czwórkę, dołączyli do nas moja siostra i szwagier, u których się zatrzymaliśmy. Wyruszyliśmy wcześnie rano, gdyż zaplanowane mieliśmy zwiedzanie Krakowa oraz zamku w Tęczynie (gdzie ostatecznie nie dotarliśmy z braku czasu).
Zamek Lipowiec leży na wzgórzu o tej samej nazwie, ukryty wśród drzew wydaje się z daleka niepozorny, jednak gdy dotrze się na miejsce robi zupełnie odwrotne wrażenie. Pierwsze wzmianki o warowni w tym miejscu sięgają nawet IX wieku, ale obecny kształt został zamkowi nadany znacznie później. Aby dotrzeć na zamek trzeba przygotować się na spacer, ale uwierzcie mi w takich okolicznościach przyrody można spacerować. Przypomnę tylko, że byliśmy tam w październiku, ale pogoda lepsza była niż przez większość lata.
Z zamku rozpościera się przepiękna panorama na okolicę, nie można się napatrzeć, a przy odrobinie szczęścia widać Tatry. My tego szczęścia nie mieliśmy, gdyż panowała mgła, ale widoki były przepiękne - jesienny las był niezwykle malowniczy. Z wieży nie chce się schodzić, zresztą zobaczcie sami.
|
Tyle widać z parkingu u stóp wzgórza. |
|
Ale gdy już dotrze się na miejsce |
|
Tu w B&W |
|
Na tę wieżę trzeba wejść, po prostu trzeba |
|
Bo z niej widać takie cuda. Tu za mgłą są gdzieś Tatry. |
|
Widok jak z obrazka |
|
Towarzysze, którzy niczego się nie boją |
|
Takie widoczki mieliśmy po drodze na zamek |
A teraz kolej na kilka panoram
0 komentarze:
Prześlij komentarz