poniedziałek, 14 stycznia 2013
O fotografii słów kilka
Dziś nie fotograficznie, dziś tekstowo, bo czasem fotografia
wymaga odrobiny refleksji, a nie tylko oglądania. Choć uwielbiam fotografować,
to nie mniejszą przyjemność sprawia mi oglądanie dobrej fotografii, spędzam nie
raz godziny na przeglądaniu stron i albumów innych fotografów. Chciałbym się z
Wami podzielić krótką refleksją na temat współczesnej fotografii.
Fotografia nie jedno ma imię, pogubić się można w mnogości
styli i kierunków tej dziedziny sztuki, ostatnio jednak miano fotografii
artystycznej jest na wyrost przypisywane grafice komputerowej. Możliwości
współczesnego oprogramowania graficznego są ograniczone jedynie wyobraźnią i
umiejętnościami grafika, otwiera to nowe możliwości także dla fotografów. Dzięki
obróbce komputerowej fotografia może wkroczyć na nieznane terytoria i to robi,
choć czy to na pewno fotografia?
Nie chcę tu wałkować kwestii retuszu komputerowego i jego
nadużywania, bo to temat na dłuższą rozprawę, ale chciałbym się skupić na czymś
innym. Surrealizm od lat jest w modzie, dużą popularnością cieszą się galerie
fotografów uprawiających współcześnie ten rodzaj fotografii, jednak mam duże
wątpliwości czy można ich nazwać fotografami. Styl ten istniał już w czasach,
gdy jeszcze obróbka cyfrowa obrazu nie krążyła nawet po umysłach futurystów,
jednak wtedy było to coś zupełnie innego. Jeśli autor chciał stworzyć dzieło
odrealnione tworzył je na negatywie tak manipulując światłem, perspektywą i
rzeczywistością, aby wydawało się to nierealne, potem oczywiście jakieś „sztuczki”
w ciemni i mieliśmy fotograficzne dzieło sztuki. Dziś jest zupełnie inaczej… i
na pewno nie lepiej.
Obecnie aby tworzyć surrealistyczne dzieła nie trzeba mieć
pojęcia o oświetleniu, perspektywie i fotografii w ogóle. Wystarczy z kilku
nawet kiepskich fotek skleić w „fotoszopie” w jedno arcydzieło… A potem możemy
je oglądać jako tzw. kreatywną fotografię. Nie oszukujmy się, to nie
fotografia, to grafika komputerowa i o ile jestem w stanie uznać za fotografię „dzieła”
z lewitującymi przedmiotami itp. to już fotografią chyba nie jest zdjęcie
modelki, której dorysowano zamiast rąk macki ośmiornicy, zamiast oczu piłki
golfowe a do tego rogi i ogon a na plecach skrzydła motyla… Tak więc nie mylmy
fotografii z grafiką komputerową, choć obie mogą zachwycać, pobudzać, dawać
inspirację to są to dwie odrębne dziedziny, które powinny się jedynie stykać, a
nie przenikać bez ograniczeń.
Najgorsze jest to, że te trendy komputerowej manipulacji
obrazu przenikają z surrealizmu do „codziennej” fotografii i zamiast portretu
lub zdjęć ze ślubu otrzymujemy zestaw grafik komputerowych, raz lepszych raz
gorszych, ale czy na pewno o to chodzi w fotografii? Style i mody przemijają i
to co w latach 80tych lub 90tych nas zachwycało, dziś nas bawi a nawet
obrzydza. To samo może spotkać Wasze zdjęcia za 10 lub 20 lat, gdy Wasze dzieci
będą się śmiać z Waszych fotek ze zmanipulowaną kolorystyką. Nikt natomiast nie
śmieje się po dziś dzień z klasycznej fotografii, może ją lubić lub nie, ale
nie da się podważyć jej walorów – światła i kompozycji. Jeśli Wasze zdjęcia
będą obrobione w genialny wręcz sposób, ale kompozycja i światło leżeć będą na
łopatkach to tak naprawdę z Waszego zdjęcia po latach nic nie zostanie.
Byłbym jednak hipokrytą, gdybym napisał, że nie manipuluję
zarejestrowaną fotografią w tzw. postprodukcji, ale staram się ograniczać to do
absolutnego minimum – lekka korekta ekspozycji, ustawienie balansu bieli,
kontrastu, czasem nasycenia, ewentualne kadrowanie lub prostowanie horyzontu. Dla
mnie ogromną ingerencją jest dodawanie ramek czy winiet, gdy robię taki materiał
dla kogoś dostaje ode mnie zawsze obrobioną i „surową” wersję, aby sam mógł
wybrać co dla niego lepsze (nie dotyczy to fotek, które moim zdaniem lepsze są
jak B&W). Przy portretach na ingerencja bywa większa gdy trzeba dokonać
retuszu, ale i w tej materii nie tworzę „plastikowych manekinów”, najlepsza
obróbka cyfrowa zdjęcia to taka, której nie widać.
Moje zdjęcia odstają trochę od współczesnych trendów, staram
się jak najwięcej uzyskać bezpośrednio w aparacie, fotki wydają się surowe i bez
graficznych fajerwerków, ale moim zdaniem za 10, 20 czy 30 lat nie stracą nic
ze swojej uniwersalności, nie będą śmieszyć jak dziś śmieszą nas fotomontaże z
przełomu lat 80-tych i 90-tych, ani razić jak karykaturalne zdjęcia HDR, które
jeszcze 6-7 lat temu nas zachwycały. Za kilka lat przesycimy się cyfrowym corss
processingiem i innymi modnymi dziś efektami, gwarantuję to Wam. Jeszcze kilka
lat temu ludzie mieli manię na punkcie ostrości, rozdzielczości, szumów i
wierności kolorystyki w fotografii cyfrowej, dziś rekordy popularności robi
Instagram, który z dobrych „technologicznie” zdjęć, robi kiepskie mieszając z
kolorami, dodając szum i rozmazując oraz deformując je. To przestanie bawić,
ale takie portrety zachwycać będą i za 1000 lat:
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz