wtorek, 28 kwietnia 2015

Szlak Orlich Gniazd - Bobolice

Wracamy na Szlak Orlich Gniazd - dziś zamek w Bobolicach. Jako jedyny z odwiedzonych został odbudowany, należy do tego samego właściciela co Mirów. Podobno został odkupiony wraz z okalającym go gruntem od miejscowego rolnika - jak ja bym chciał mieć taką atrakcję na swoim gruncie...
Zamek wygląda świetnie, można zobaczyć jak wyglądał w czasach świetności. Obok stoi restauracja i hotel - powstał więc ciekawy kompleks turystyczny.
To ma też niestety swoje wady. Zamek jest dostępny do zwiedzania tylko w części i to wyłącznie z przewodnikiem. Niestety nie ma tu czasu na spokojne zwiedzanie, choć moim zdaniem warto te paręnaście złotych zapłacić za bilet by zobaczyć zamek od środka. Podobno niektórym przewodnicy zabraniali robienia zdjęć, na mnie pani przewodnik czekała, abym mógł na spokojnie sfotografować co chcę.
Zamek w Bobolicach ma jeszcze jedną atrakcję - niesamowitą skałę tuż przed wejściem, która tworzy swoistą bramę. Oto zamek w Bobolicach:
Takim widokiem witają Bobolice

Widok od strony hotelu, w którym jest kasa.

Fragmenty oryginalnych ozdób zamku.
W zamku znajduje się kilka sal z różnymi eksponatami - tu pas cnoty i maska wstydu


sobota, 11 kwietnia 2015

Szlak Orlich Gniazd - Mirów

Drugim z zamków jaki odwiedziliśmy był Mirów, strzelisty zamek na szczycie wzgórza, z którego rozciąga się piękny widok na okolicę. Początkowo zamek ten był jedynie strażnicą podległą pod nieodległy zamek w Bobolicach, jednak strażnica bardzo szybko rozrosła się do rozmiarów zamku. Z Bobolicami łączy Mirów legenda o dwóch braciach, którzy rzekomo mieli te zamki po sąsiedzku (w linii prostej to około 1 km) wybudować. Miro i Bobol - bo tak mieli rzekomo na imiona - wzbogacili się na wyprawach wojennych, na których wykazywali się dzielnością. Aby chronić swoje skarby i siebie na wzajem wykuli podobno tunel łączący zamki, który wypełniony był bogactwami. Z jednej z wypraw Bobol wrócił nie tylko z olbrzymim bogactwem, ale także z przepiękną branką. I tu zaczęły się problemy...
Bracia mieli zwyczaj dzielić się skarbami, tak też zrobili i tym razem podczas uczty, jaką Miro wydał na swoim zamku na cześć brata. Gdy jednak przyszła kolej na "podział" białogłowy żaden nie chciał ustąpić, bo obu wpadła w oko. O tym, który ją weźmie zadecydowało losowania, w taki sposób branka została żoną Bobola, choć sama zakochała się w Mirze... I tak oto historia wiedzie do podziemnego tunelu łączącego oba zamki, bo właśnie w nim na schadzki umawiali się Miro i żona Bobola. Pewnego razu nie zachowali się dostatecznie ostrożnie i zbudzili zaczarowanego psa pilnującego tunel. Narobił on takiego rabanu, że zbudził Bobola, ten nie zastawszy żony w łóżku zaczął jej szukać i znalazł... w ramionach brata. W złości zabił go mieczem, a żonę kazał zamurować w tunelu, którego pilnować miała czarownica. Legenda głosi, że gdy czarownica opuszcza tunel na sabat zamurowana księżniczka wygląda z zamku w Bobolicach w kierunku Mirowa. Tyle legenda, rzeczywistość nie jest już jednak tak poetycka.
Dziś zamek w Mirowie znajduje się w rękach rodu Laseckich (miejscowych bogaczy), podobnie jak sąsiednie Bobolice. Zniszczony podczas potopu szwedzkiego zamek marniał przez wieki, teraz odzyskuje dawny blask. Na zamku przeprowadzono szereg badań, a sam zamek jest odbudowywany, dlatego też nie mogliśmy wejść do środka. Nie wiem jaki ma być efekt odbudowy, ale sąsiednie Bobolice wyglądają pięknie, więc może i Mirów odzyska blask.
Zamek jest strzelisty, wygląda potężnie nawet jako ruina... Otoczony pięknymi lasami i skałami zachęcającymi do spacerów. Mam nadzieję, że gdy odzyska blask będzie można go zwiedzać, nie stanie się prywatną twierdzą Laseckich albo bajecznie drogim hotelem...
A oto jak wyglądał zamek w październiku ubiegłego roku:






wtorek, 7 kwietnia 2015

Szlak Orlich Gniazd - Olsztyn

Wracamy do tematyki podróżniczej. W październiku wybraliśmy się z Marleną na weekend na południe Polski, oczywiście nie po to by leniuchować, ale żeby zwiedzać. Uwielbiamy zamki, więc ruszyliśmy na szlak Orlich Gniazd, czyli polskich zamków i warowni, które chronić miały Kraków przed atakami ze Śląska. Orle Gniazda to zamki położone na trudno dostępnych skałach i wzniesieniach, zbudowane przede wszystkim z kamienia. Niestety większość z nich to dziś ruiny, ale niezwykle urodziwe, o czym mam nadzieję przekonacie się oglądając moje zdjęcia.
Jednego dnia udało nam się odwiedzić cztery zamki, choć plan był ambitniejszy, to nie sposób było go zrealizować. W każdym z zamków aż chciało się chwilę usiąść i po prostu pobyć.
Choć był to październik, to pogodę mieliśmy iście letnią, prawie 30 stopni ciepła, lekki wiaterek i grzejące słońce... Ruszyliśmy z Kujaw nocą, by od samego rana znaleźć się na pierwszym z upatrzonych zamków - w Olsztynie, ale tym koło Częstochowy. Byliśmy tam przed 9:00, ale już było bardzo ciepło. Gdy wjeżdża się do Olsztyna od Częstochowy nie sposób przeoczyć górującego nad nim zamczyska, a raczej tego, co po nim zostało.
Zamek w Olsztynie powstał gdzieś na przełomie XIII i XIV wieku, różnie działo się z nim przez wieki, aż w końcu w czasie potopu szwedzkiego został zrujnowany (jak zresztą większość Orlich Gniazd). Do dziś przetrwały dwie wieże i fragmenty muru. Widok ze wzgórza zamkowego przepiękny, jeśli ktoś lubi wspinaczkę można zdobywać pobliskie skałki. Jest też możliwość zobaczenia groty pod jedną z wież. Wejście na zamek kosztuje parę złotych, świetne miejsce na piknik lub sesję zdjęciową. Polecam!
A oto kilka ujęć z Olsztyna:

Zwiedzanie zaczęliśmy "pod prąd" od prawej strony, aby obejść zamek trzeba się trochę powspinać.




Na wieżę niestety nie można było wejść, szkoda, bo widok na pewno byłby oszałamiający.







A oto zamek w całości: